Strona:Klemens Junosza-Chłopski mecenas.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Dębiński.

Najzupełniej.

Marya (do Franka).

No, nie martw się chłopcze, miej w Bogu nadzieję, ten pan jest prawdziwym adwokatem, on cię poratuje

Franek (cofając się z przestrachem).

Dla Boga świętego! to i ten pan adwokat, a może jeszcze w krewności z Drapiszewskim.?

Migalski.

Ale cóż znowu? ten pan jest prawdziwy adwokat z Warszawy.

Franek.

Już czy to z Warszawy, czy zkąd niebądź, zawdy ja się tych adwokatów boję.

Migalski.

Uważasz braciszku, ty nic nie rozumiesz, ja ci to zaraz wytło.....

(Za sceną rozlega się strzał, jednocześnie słychać przeraźliwy krzyk).

Zabił! zabił! trzymajcie zbója.

SCENA VI.
Ciż i Wójt, Sołtys, Fajbuś, Jankiel, Lolo, Jaś, panna Petronela, Fonsio, wieśniacy.
(Kilku chłopów wchodzi na scenę, prowadząc Fonsia skrępowanego postronkami. Wójt — Sołtys — Fajbuś — Jankiel — gromada ludzi Lolo i Jaś z panną Petronelą wchodzą).
Migalski.

Co to jest?

Dębiński.

Co się stało?.

Fajbuś.

Tu się stało paskudne interes; ten pan, takie porządne pan, to jest zbójca, jemu wsadzą do kryminału!.

Jankiel.

Ajwaj okują mu w kajdany.... może mu nawet powieszą! Niech on nie będzie zastrzelić ludzi.