Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Godne pałace Twojej wielmożności,
Panie, a jakiej cnota dostojności,
Widzę na oko, bowiem wedle Ciebie
Ma miejsce w niebie.

Ktoby cię nie znał, Lechu Słowianinie,
Któryś najpierwej zasiadł w tej krainie
I opanował męstwem swojem mocne
Brzegi północne?

Kroka patrz, jako, siedząc tak wysoko,
Przedsię ku miastu swemu skłania oko:
Wandę wydawa ubiór, bo z postawy
Zda się maż prawy.

Tu i fortelny Przemysł jest wzniesiony,
I ten, co dostał trefunkiem korony,
Dożrzawszy zdrady, gdzie koń prędkonogi
Biegł zawód drogi.

Bóg fałszu nie chce, a jako miłuje
Sprawiedliwego, Piast i dziś to czuje,
Bo mieszka w niebie, a jego cne plemię
Rządziło ziemię.

Zemowit stoi wedle ojca, prawie
Z drugiemi równo, ty wysszej, Miecławie,
Którego sprawą chrześcijański zakon
Podan Polakom.

Tuż po nim widzę mężne Bolesławy,
Prze których dzielność i stateczne sprawy
Polska szeroko swych granic pomknęła
I serca wzięła.

W tejże jej liczbie on zakonnik święty,
Z cieniów klasztornych na królestwo wzięty.
Są dwa Leszczkowie, jest król, wzrostem mały,
Ale mąż śmiały.