Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/356

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.

    Wisząca grozi skała, Leukacie podobna,
    Na której, gdy ich miłość niewzajemna pali,
    Lekarstwa długiej męce amanci szukali:
    Po wzdychaniach ostatnich, w krótkim ciała rzucie,
    Żalu, zgryzot, boleści pozbywając czucie.

    Młode i hoże Nimfy! Co na wasze wianki
    Przy wdzięcznych Bohu nurtach łączycie równianki
    Nie bądźcie nieużyte, i przez wspólną tkliwość,
    Nagradzajcie uprzejmą kochanków szczęśliwość.
    Bo, jeśli na ich modły duszę macie twardą,
    Jeśli wierne usługi płacicie pogardą,
    Jeśli w daniu otuchy zbyt jesteście trudne.
    Jeśli dla szczerze prawych będziecie obłudne,
    Gdy kto, wpędzony w rozpacz, z tej wyżyny zleci,
    Okrucieństwa waszego pamiątkę zaszpeci...



    ZAKOŃCZENIE.

    Kto gajów tuskulańskich smakował ochłody,
    Kto uwieńczał Tyburu spadające wody.
    Kto straszne Pauzylipu przebywał wydroże,
    Jeszcze i w Sofijówce zadziwiać się może
    I wyzna, jeśli szczerość usty jego włada:
    „Czem tamte w częściach słyną, ta razem posiada!“
    Ważąc pracy niezmierność i zdobienia liczne.
    Rzekną później: „Było to dzieło monarchiczne!“
    Lecz to miejsce, Sofijo, więcej zdobisz sama,
    Podobniejsza niebiankom, niż córkom Adama;
    Ciebie tu spuścił Olimp, chcąc trudy nagrodzić
    I chcąc takiego męża ważne troski słodzić.
    Godne są w jego domu wiek utwierdzać złoty
    Twe wdzięki, twe piękności, twe łagodne cnoty.
    A póki między rodem ludzkim raczysz gościć,
    Pół świata czcić cię będzie, drugie pół zazdrościć!

    (1806.)