Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Reszta poszła, chwalebnym świstaków zwyczajem,
Na oferty miłosne, na smaczne obiady,
Na fabryki rozkoszne z pochlebców porady,
Na dwór, z łuszczybochenków nikczemnych złożony.
Jeździł, nie wiedzieć po co, raz do Barcellony,
Dwakroć do Włoch; dwa razy i Londyn i Bernę
Odwiedził, skąd nam jednę przywiózł ficygernę
Z kilką modnych wachlarzów. Wionęły pieniądze;
Pycha tylko została i niesforne żądze,
Jakby dawną utrzymać choć w nędzy figurę.
Zaledwo mu dłużnicy nie obedrą skórę.
Niemasz kupca, patrona i klauzury mniszej,
Lub kędy utajony kapitalik dyszy,
Żeby go nie wymodlił, wypłakał, wymęczył.
Czy mu kto lada łajdę i błazna nastręczył,
Że ma sumkę, z szachrajstwa długiego nabytą,
Czy piwkiem robi sobie zysk i akwawitą:
Wnet doń posły wyprawia o jej pożyczenie,
Zawinąwszy w papierek honor i sumienie.
Teraz u kominiarza stu talerów szuka;
U stróża wziął dwanaście, dziesięć u hajduka,
Dziesięć z płaczem wycisnął, co pod świętym Janem
Przedaje baba krupy, siedząc za straganem....
Czem jeździ, w co się stroi, gdzie mieszka, czem płaci:
Cudze to są nabytki, jak owa w postaci
Nadobnych się piór kawka próżną chlubą jeży.
Ano, gdyby tu każdy do swojej łupieży
Rękę ściągnął, -szewc zerwał niepłatne trzewiki,
Krawiec porwał za suknię, szmuklerz za guziki,
Włoch czuprynę znienacka nabawił napaści,
Że mu z pudrem pachnącej nie zapłacił maści,
Więc i drudzy dłużnicy poczęli się srożyć,
Możnaby go jak świątka na ołtarzu złożyć,
Ze, światowych marności nie chcąc dalej zażyć,
Dał się z pana odartus zupełnie obnażyć....
Znowu się nadmiesz pierzem, gołoto obrzydła,