Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Już mi z myśli wypadły te obecne twarzy;
Twoje nadobne lice jest podobne zarzy,
Która nad wielkiem morzem rano sie czerwieni,
A z nienagła ciemności nocne w światłość mieni,
Przed nią gwiazdy drobniejsze po jednej znikają,
I tak już przyszłej nocy nieznacznie czekają:

Takaś ty w oczach moich! Szczęśliwa to droga,
Po której chodzić będzie tak udatna noga;
Zajźrzę wam, gęste lasy i wysokie skały,
Że przede mną będziecie taką rozkosz miały,
Usłyszycie wdzięczny głos i przyjemne słowa,
Po których sobie teskni biedna moja głowa.

Lubeż moje wesele, lubeż me biesiady!
Mnie podobno już próżno szukać inszej rady,
Jeno smutnego serca podpierać nadzieją;
W nadzieję ludzie orzą i w nadzieję sieją.
A ty tak srogą nie bądź, ani mię tym karzy,
Bych długo nie miał widzieć twojej pięknej twarzy.

(Około 1570 r.)[1]



MIKOŁAJ SĘP SZARZYŃSKI.
O KASI I ANUSI.
(FRASZKA.)

Kasia z Anusią, wdzięcznych i pięknych oboje,
Jednakiemi płomieńmi trapią serce moje;
Obyczaje, w obudwu godne pochwalenia,
Też wielką są przyczyną mego udręczenia.
A gdy czasem pospołu wedla siebie siedzą,
Na którą pilniej patrzać, oczy me nie wiedzą:
Anusia zda mi się być piekniejszą nad Kasię,
Kasia zda się piekniejszą nad Anusię zasię;

  1. Na rozstanie się z kochanką. Z „Pieśni“.
    Dobra myśl — wesołość: obecne — które widzę obecnie: zarzy — zorzy, karzy — karz (dawny tryb rozkazujący).