Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
JULIAN URSYN NIEMCEWICZ.
WIOSNA.

Tchnąca przyjemną wonią, z majowym porankiem
Przyszła wiosna, kwiecistym ozdobiona wiankiem;
Przyszła wesoła, a gdy lube jej spojrzenie
Wzbudza rozkosz i całe cieszy przyrodzenie,
Gdy ziemia, przyodziana ozdobnemi szaty,
Pyszni się nowem liściem i świeżymi kwiaty:
Szczęśliwy, kto, nie znając ni smutku, ni męki,
Wcsołem okiem patrzy na te lube wdzięki!
Lecz ten co stracił wszystko, co nie ina Ojczyzny,
Co, czasem niezatarte, w sercu nosi blizny,
Dla tego, co nadziei stracił promyk słaby,
Czarną krepą okryte te wdzięczne powaby!
O Ojczyzno! Dla Ciebie już słońce pogodne
Nie wznijdzie, bo już obcy i ziomki odrodne,
Słodkich nadziei pierwsze zgasiwszy promienie,
Zepchnęli Cię bezbożnie w straszne grobów cienie.
Przebóg! Pośród niesilnych i łez i rozpaczy
Srogi wojownik chciwe zabory już znaczy:
I gdy śmierć nam gotują umowy zwodnicze,
Kto wodze rządu trzyma? Ach, ręce zbrodnicze,
Co za kruszec zbyt podły przyjęły kajdany
I nad Ojczyzną obce postawiły pany!
Ojczyzno! Gdyby jeszcze można Cię ratować,
Któżby, kiedy Ty giniesz, chciał życie zachować?
Czemuż nieba nie raczą bohatera wskazać,
Coby śmiał kraj uwolnić i wstyd jego zmazać?....
Cięży na wolnych barkach obce panowanie:
Lecz, kiedy z twych popiołów mściciel nie powstanie,
Gdy zgon Twój opłakujesz, przykryta żałobą,
Któreż cnotliwe serce nie westchnie nad Tobą?
Któż wam hołdu nie odda, wy, dusze wspaniałe,