Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że Feb oraz i z Cyntyją
Jasne lampy w ciemność kryją,
Zły znak tą antypatyją.
Hejnał świta, chodź w żałobie
Po straconej twej ozdobie:
Legł Władysław, Polsko, w grobie.
Pan szczęśliwy, pan waleczny,
Dziś go wyrok uśpił wieczny
Po nim obrót szczęścia wsteczny.
Hejnał, orle w białem pierzu
I litewski cny arcerzu,
Przy twym Janie Kazimierzu
Otrząśnij się, gotuj szpony
W obroty na wszystkie strony,
Od niechętnych obarczony.
Hejnał świta, z Ukrainy
Jakoś słychać złe nowiny,
Uchodź, panie, z twej dziedziny.
Twa majętność już nie twoją,
Jak pszczoły się chłopy roją
I z twym Chmielem dziwy broją.
Hejnał świta, krymska knieja
Wypuściła Tohajbeja,
Jego: niszczyć nas — nadzieja.
Zaganiają zdobycz sporą:
Gdy w niewolę ludzi biorą,
Nikt im wstrętem, nikt odporą.
Hejnał świta, Moskwa znowu,
Wyszedłszy z swego parowu,
Do nas ciągnie dla obłowu.
Sroży się lud jadowity
Nad krajmi Litwy obfitej,
Smoleńsk wziąwszy niedobyty.
Hejnał świta, Szwedzi jadą,
Choć z niewielką dość gromadą,
W zdrajcach naszych ufność kładą.