Strona:Klęski zaraz w dawnym Lwowie.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wieczny mrok wąskich ulic, których dwurzędowe domy o wystających wykuszach wzajemnie na siebie cienie rzucały, był też powodem, że dawne domy mieszczańskie posiadały znikomą ilość ubikacyj światłem słonecznem oświeconych, a pełne były alkierzyków, bokówek i komórek, dostępu słońca i powietrza pozbawionych. Lepianki zaś nędzne wypełniały najbliższe przedmieścia, na których i budować nic lepszego nie było warto, albowiem przy każdem zbliżaniu się nieprzyjaciela stawały się one pastwą pożarów, złowrogą pochodnią wojny dla obrońców miasta w jego wnętrzu skupionych.
Przeciętny lwowianin pędził życie w kramie, przy ławie rzemieślniczej, w piwnicy szynkownej lub na wozie jarmarcznym, wszędzie zaś tam kupił się zgiełk i tłum ludzki. Handel też cały prowadzony objazdowo, zmuszający do ciągłego odwiedzania targowisk krajowych i zagranicznych źródeł zakupów, powodował, że się z jednego ogniska zarazy tworzyły jej dziesiątki, a niezrozumiałe dla współczesnych „skoki“ zarazy, od Kalisza do Lwowa, od Lwowa do Warszawy i t. p. tłumaczą się jej zawlekaniem przez transporty towarowe i osoby kupców.

We Lwowie, jako wielkiem emporjum handlowem przetaczały się setki fur dziennie przez zwodzone mosty, przerzucone przez fosę fortyfikacyjną, zdążając przez główne bramy Krakowską i Halicką do wnętrza miasta. Odchody zwierzęce, a z powodu braku instytucyj użyteczności publicznej i ludzkie, oraz odpadki towarów pozostawały po nich w spuściźnie, wzbogacane ponadto hojnie przez mieszczan zasiedziałych, którzy z pokolenia na pokolenie przekazywali chwalebny zwyczaj wyrzucania wszystkich nieczystości domowych na ulicę. Nie pomagały aż do drugiej połowy wieku XVIII powtarzane rozporządzenia magistratu, iż „possesorowie kamienic pilnie przestrzegać mają, aby pomyje i inne plugastwa na ulice publiczne z okien lub rynnami nie wylewano“, bo czyny te uprawiano z zaciętym konserwatyzmem, a również i to stało się tradycyjnem, że „kloaki niewyczyszczone wielki w mieście czynią fetor i obrzydliwą sprawiają aurę“[1]. W czasie też trwóg wojennych zgiełk straszny, zamieszanie i brud powodowali uciekinierzy, chroniący się w mury miejskie, a nie powiększały też czystości kwaterunki i przechody wojsk, nikt nie miał ochoty sprzątać pozostałości po nich, np. słychać długo o kupach gnojów, pozostawionych

  1. Arch. m. Lwowa, fasc. 241, r. 1766.