Strona:Kirgiz (Zieliński).djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lada kwiatek zdradzić może,
Księżyc — rzuci złote łoże,
Wtenczas —... biada wam! »...
Tyś zsiadł.. przypadł... i ukradkiem
By nie trącić trawką, kwiatkiem,
Pełzniesz... pełzniesz wciąż...
I przymykasz się do stada,
Cicho, — jak wilk gdy się skrada...
Ostrożnie... jak wąż.
Jesteś w środku... Arkan w dłoni,
Ciskasz... chwytasz tego z koni,
Co był wodzem stad;
Wsiadłeś... poczuł, kto nim włada...
Zarżał... ruszył... a gromada
Mknie za tobą w ślad.
Ja, nadbiegam na twym wronym;
Lecim pędem tak szalonym,
Jak sarny przez step.
Księżyc z jurty wyjrzał blado,
A nie widząc gdzie jest stado
Wbiegł na niebios sklep.