Przejdź do zawartości

Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

doczniej praczka — zemdlona na drodze! Może biedaczce zrobiło się słabo z gorąca, a może nic dziś nie jadła. Weźmy ją do samochodu i podwieźmy do najbliższej wsi, ma tam z pewnością przyjaciół.
Zanieśli Ropucha z pieczołowitością do samochodu, otoczyli go miękkimi poduszkami i wyruszyli w drogę.
Gdy Ropuch posłyszał, że przemawiają z taką dobrocią i litością, i upewnił się, że go nie poznali, wstąpiła w niego otucha; otworzył ostrożnie najprzód jedno oko a potem drugie.
— Patrzajcie! — odezwał się jeden z panów — już jej lepiej. Świeże powietrze dobrze na nią działa. Jak pani się czuje teraz?
— Stokrotnie panu dziękuję — odparł Ropuch słabym głosem. — Jest mi znacznie lepiej!