Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niach, o śniadaniach w pogodne, mroźne ranki; o przytulnych kominkach w zimowe wieczory, gdy po skończonym spacerze opiera się o kratę nogi obute w pantofle; o mruczeniu sytych kotów i świergocie sennych kanarków. Wreszcie Ropuch podniósł się, usiadł, otarł oczy, wypił herbatę i zjadł grzanki, a niebawem zaczął rozwodzić się szeroko nad sobą, swymi zajęciami i swym domem, nad tym jaką był ważną osobistością i jak wysoko cenili go przyjaciele.
Córka dozorcy zauważyła, że ów temat równie dobrze mu robi jak herbata i zachęcała go, aby mówił dalej.