Strona:Kazimierz Wyka - Modernizm polski.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

taka obejmuje zarówno twórców, jak odbiorców, zwłaszcza krytykę, stąd tak doniosła dla poznania roli dzieła w epoce jest jego recepcja, kto, jak i dlaczego w ten, a nie inny sposób przyjmował dany utwór. Powstaje z tego sieć działających sił, której dokładne wykreślenie najlepiej umiejscawia dane dzieło.
Recepcja Próchna — rzucamy to ogólnie, bardziej szczegółowe dowody odkładając do innej sposobności — była wcale jednolita: przyjmowano Próchno jako pochlebne oskarżenie. Ten obraz oskarżał, autor pragnął nawet moralizować, ale to wszystko przysłonięte było pochlebstwem wywyższającym dekadentyzm artystyczny przez styl, który dopiero tutaj zakwitnął wszystkimi modernistycznymi powabami. Dwóch tylko krytyków, Brzozowski i Nowaczyński, wyznało się na nieszczerej hybrydyczności Próchna. Zresztą albo wierzono na słowo moralizatorstwu Berenta (tak np. zgodnie ze swymi predyspozycjami uczynił Chmielowski), albo nawet wypowiadano się wbrew Berentowi-moralizatorowi, a w obronie świata Próchna, tak jak gdyby temu światu potrzebny był silniejszy obrońca nad Berenta-artystę. Ostatnie stanowisko zajęła wśród innych Maria Komornicka w „Chimerze”[1]. Miejsce, w jakim się dokonała ta pomyłka, budzi podejrzenie, czy przypadkiem Miriam, drukując Próchno w „Chimerze”, nie kierował się podobnym rozumieniem tego dzieła jako apologii trudu artysty?
Inaczej było z Pałubą. Od razu wiedziano, o co chodzi, rzecz była

    dalekim od obchodzących nas tu rozważań. Temat tej rozprawy migawkowo wskazany został przez K. L. Konińskiego (Katastrofa wierności. Uwagi o „Pałubie” K. Irzykowskiego, „Przegląd Współczesny”, 1931, nr 109), gdzie autor wśród możliwych a pominiętych przez siebie przekrojów Pałuby wymienił: „Pałuba jako reakcja na Młodą Polskę”. Koniński wspomina również o możliwym „opracowaniu filologicznym” Pałuby, rozumiejąc przez to chyba przyjęcie przez krytykę. Częściowym, w miarę konieczności dowodu, spełnieniem tego postulatu pragną być poniższe uwagi.

  1. Warto zacytować, bo Komornicka była krytykiem całkiem przenikliwym i rzadko jej się zdarzały równie charakterystyczne pomyłki: „Zdawałoby się, że cała prostota, samorzutność, prawość natury człowieczej, w tłumie pogardzana lub zgwałcona, w pierś artysty przeszła, utaiła się, jak boski ogień z znieważonych kościołów w katakumbowe głębie — i w tej jedynej gościnnej piersi wydaje śmiertelną walkę dżumie występku i znikczemnienia, atakującej ich świadomość, walkę instynktu prawdy przeciw obłędowi Rzeczywistości... Pod przerażającym naporem tych wszechświatowych zapasów giną jednostki... giną Borowscy, Jelscy, Müllerzy... Bohater ginie, lecz idea zwycięża: i to jest istota wszelkiego tragizmu” („Chimera”, 1902, VI, s. 456—457).