Strona:Kazimierz Wyka - Życie na niby.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niemcom potrzebni i ówczesne zaloty Studnickiego skończyły się rekuzą, sprawy nie tłumaczy. Apelem do możliwości kolaboracyjnych był już Katyń. Apel ten, zamiast echa zamierzonego przez Niemców, wywołał echo jeszcze liczniejszych strzałów i zamachów na zdrajców oraz przesadzających w zbrodniczej nadgorliwości urzędników niemieckich. Już jednak po Katyniu rozdarło szaty i podniosło głos kilku proroków ze Skiwskim na czele, którzy tylko dlatego ucichnęli później, ponieważ nie ozwał się za nimi chór. Milczał, chociaż łechtali go Niemcy wszelkimi dostępnymi im środkami propagandy.
Po klęsce powstania, w atmosferze antyradzieckiego urazu, i prorocy ówcześni, i Niemcy uznali, że chyba tym razem chór się odezwie. Nie dał się on słyszeć, ale w listopadzie—grudniu 1944 roku sytuacja była inna aniżeli w kwietniu—maju 1943 roku i poszczególne głosy i tym razem jako całość niedoszłego chóru zabrzmiały dużo głośniej. Tak na powierzchni życia, jak w jego odpowiedniku konspiracyjnym oraz partyzanckim. Głośniej niż kiedykolwiek w latach okupacji. A tylko z zespołu, z sumy głosów podobnych mogła była się wyłonić kolaboracja o znaczeniu politycznym — podobna francuskiej czy norweskiej.


XIV

Jakie to były głosy? Nie będę pisał o jawnym zdeklarowaniu się NSZ na pozycjach współpracy militarnej i ideologicznej z okupantem oraz o mającym nastąpić w styczniu — wspólnie z usuwającym się frontem niemieckim — wycofaniu się brygady świętokrzyskiej. Dlatego nie będę pisał, ponieważ same te fakty i ich wymowa dopiero później stały się wiadome w sposób powszechniejszy. Jesienią 1944 wyznawali się w nich dobrze tylko ludzie tkwiący w politycznym kierownictwie konspiracji, ogół raczej nie.