Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niewiastę na rusztowanie. Kat zrzucił płaszcz, dobył miecza. Uklękła wtedy niewiasta, wzniosła do nieba oczy, rumieniec wybił na blade lica, a złożywszy ręce, wyrzekła mocnym a spokojnym głosem: »Umieram niewinna, prędzej połączę się z moim mężem i panem«. Kat zamierzył się, spuścił miecz, głowa spadła.
»Bądź zbawiona, nieszczęśliwa białogłowo! pokój twej niewinnej duszy! — zawołał kapłan.
Od bramy okrzyk bije, krzyczy pan dworu, krzyczą sąsiedzi jednym głosem: »Stójcie! stójcie! ona niewinna!
I wpadają jeźdźcy, załamali dłonie w rozpaczy, że spóźnili się, nadjeżdża czeladź, otaczająca wozy, a w nich skrępowanych leży dwunastu zbójców. Wyznali wszystko, jakich czarów używali, na tem samem więc rusztowaniu straceni zostali. Kiedy ciało niewinne zabitej włożono w trumnę, a po nabożeństwie na świętej ziemi cmentarza grzebano, nim dół cały zasmucona drużyna przjaciół i sąsiadów zasypała, wyleciał biały jak śnieg gołąbek, bujał chwilę nad mogiłami i nad wieżą kościoła, a potem znikł w obłokach. Była to dusza niewinnej a pobożnej niewiasty.





Madej.

Jechał kupiec przez las gęsty, ciemny: błądził długo i w pomroce nocnej ugrzązł w bagnie