Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zażartowali. W drodze wypadło przebywać jakieś miejsce tak złe, czy niebezpieczne, że pani krzyknęła ze strachu; aż tu za powozem dało się słyszeć:
»Nie bój się, pani! Iskrzycki z wami!«
Zdumieni państwo pomiarkowali, że nie było sposobu rozstania się z tak wiernym sługą; wrócili do domu i żyli z nim w dawnej zgodzie, póki termin kontraktu przeznaczony nie rozłączył ich na zawsze.





Dżuma.

Kiedy dżuma grasowała, całe wsie stały pustkami, koguty wszystkie ochrypły i żaden nie zapiał nigdy: psy nawet, domowe stróże, zaszczeknąć nie mogą, lecz czuja to widmo i zobaczą zdala Wtedy warczą, rzucają się na nie: a dżuma drażnić je najwięcej lubi.
Spał parobek na wysokiem brogu siana, a przy nim stała drabina. Noc miesięczna widna, cicha: nagle jakby niesiona z wiatrem, z daleka powstaje wrzawa, w której wyraźnie odróżnić można zajadłe warczenie psów i skowyczenie.
Powstał parobek na nogi i widzi z przestrachem, jak prosto pędzi wysoka niewieścia postać, cała w bieli, z rozczochranym włosem, a psy za nią Ale na jej drodze stał długi i wysoki płot: wysoka niewiasta jednym susem go przesada, na drabinę wskakuje; bezpieczna tem