Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wezbrało dumą serce Poniatowskiego.
A! Choćby mu i los podobny padł!
Choćby zasłaniając odwrót Napoleona polec przyszło, jak tam, nad Dunajem, polec przyszło, gdy odwrotu przed Turkami Zygmunta Luksemburczyka dzielić nie chciał, Czarnemu Zawiszy z Garbowa.
Ale znał się pierwszym ułanem Polski, znał się w huf święty wliczon, znał się śród bohaterów. Jeśli padniesz, o książę, a któż cię witać podąży?
Otóż witać podążą dwaj nieśmiertelni, Achilles z Hektorem; oto rękę do ciebie wyciągnie obrońca mostu, rzymski Horatius Cocles; oto Roland róg Ronsewalu zwiesiwszy na wstędze, witać cię przyjdzie; Gotfryd de Bouillon, krzyżowców wódz, Ryszard Lwie serce, król Anglii i sułtan Saladin; oto wyjdzie naprzeciw Cyd hiszpański i twój polski rodny Czarny Zawisza Sulimczyk z Garbowa, pierwsi rycerze świata.
Książę Poniatowski, zali cofniesz się kiedykolwiek?
Zali jest śmierć, zali jest zguba, zali jest strach, przed którym byś wyboczył?
W nieśmiertelny huf wejdziesz rycerzy świata, herosów, z Leonidasowego puhara pić będziesz, a trzystu Spartanów na cześć twoją w tarcze miedziane mieczami uderzy — — Termopylami w echo.