Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do piwnicy. Gdy się zaś Baczakiewicz napierał i prosił, Muchała zawołał:
— Panie Baczakiewicz, o cóż też ta panu, idzie! Czy wam też to nie wszyćko jedno z głodu czy od kuli?
— Solche Bettler — krzyczała Chaja Kitzlerowa. — Jak będziemy tu siedzieć tydzień, to nam tu pozdychacie z głodu! Tu wam nikt nie da nic! Ny! Na co sie pchać z zarazą?
— Idźcie psiekrwie z tą zarazą! — klęła przekupka Barbara. — Dzieci ludzkie zapaskudzicie!
Biła was na śmierć nędza, cholery piekielne, co się tych kul tak boicie?!
Słuśnie powiadają kum Muchała! Idźcie, choroby, ciągcie się z tym śmierdzącem ścierwem, bo jak nie, to jak Boga kocham!!...
I podsunęła rękaw nad pięścią, jak pół bochenka chleba.
Krawiec Baczakiewicz pociągnął ku sobie tapczan. Pociągnął, bo musiał. Chaja Kitzlerowa pchnęła w tapczan drągiem szczotki, porwanej ze sklepu.
Krawiec Baczakiewicz cofnął się. Był sam jeden z trzynastoletnią córką i dziesięcioletnim synem. Drżał na całem ciele, a łzy poczęły mu się sypać z oczu. Powrócił z tapczanem i dziećmi do kuchni.