Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przez Dolinę Mięguszowiecką, rozległą nad Hinczowym Stawem, pełnym niewypowiedzianej piękności, idzie Śmierzć.
Biała... Wysoka...
Przez śniegi białe, pomiędzy krzewy kosodrzewiu, między głazy...
Idzie wolno i słucha Sablikowej nuty —

Ej dyna! dyna dyna...

Sablik widzi ją, patrzy na nią bez mrugnięcia powieki.
— Tak musi być. S Pane Jezuse niebees w karty grał.
— Świat je jest taki, tak ułozony.
— Nad kazdem trza poméśléć.
— Wiérhowiec zycia krufki.
— Ze dy kie umreć, to umreć.