Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Potem pani zwróciła się do Misi, która wciąż jeszcze jak martwa stała przy krzesełku, i rzekła:
— Posądziłam cię, moje biedne dziecko, zupełnie niesłusznie o zabranie mi listu. Przepraszam cię. Choć jestem twoją przełożoną i osobą starszą, przecież uważam, że wcale nie ubliża ani przełożonej, ani osobie starszej przyznać się do winy, jeżeli popełniło się jakiś błąd. Ja muszę czuwać nad szkołą, muszę dbać o jej dobro, muszę się starać dla was, moje dziewczątka, o najlepszych nauczycieli, o światło, opał, śniadania, przybory szkolne i o wiele, wiele innych rzeczy. Ta troska trapi mnie po nocach i spędza sen z powiek. Ona też każe mi na wszystko patrzeć bacznie i ochraniać tę naszą ukochaną szkołę od nieszczęść i niepowodzeń. Tyle na moje usprawiedliwienie. Posądziłam cię niesłusznie, moja Misiu, ale pamiętaj, żem broniła szkoły. A teraz chodź tu do mnie, rozpogódź twarzyczkę, uśmiechnij się i powiedz mi na uszko, że mi przebaczasz i że już do mnie nie czujesz żalu...
Przygarnęła Misię do siebie i pocałowała ją w głowę, w czoło i w zapłakane oczy.
— Cóż? Przebaczasz mi? — zapytała jeszcze raz cichym, serdeczcznym głosem.
Misia pochyliła się i przytuliła jej rękę gorąco do swych rozpalonych ust.
Na twarzy panny Jadzi ukazały się łzy radości.
Ja przeciągnąłem łapką po nosie i kichnąłem z wielkiego zadowolenia.