Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No to co?
— Pewnie, że nic. Gdybym miała, dałabym ci zaraz, ale tak musisz obyć się smakiem.
— Jasiu, chodź!
— Nie wiem, o jakim Jasiu mówisz, nie znam żadnego Jasia.
— Dobranoc.
— Jeżeli chce ci się spać, to niech ci będzie dobranoc, ale ja jeszcze nie mam ochoty kłaść się do łóżka.
— Miau, miau!...
— O! słyszysz Mruczku, ona teraz przemawia do ciebie. Odpowiedz jej co na to.
Ja obojętnie odwróciłem głowę w bok i klipnąłem parę razy bursztynowemi oczyma, na znak, że z papugą nie łączą mnie żadne towarzyskie stosunki i nigdy z nią nie rozmawiam. Więc one obie paplały dalej. Misia dostosowywała swój sposób myślenia do słów papugi, ta jednak, jak wszystkie papugi na świecie, przeskakiwała z tematu na temat, naprawdę nie zajmując się żadnym, ani nie rozumiejąc właściwego znaczenia wyrazów. Tymczasem Misia zauważyła:
— Ach, jaki ty masz ładny czubek. Muszę cię pogładzić... zaczekaj...
Wyciągnęła rękę ku żółtym piórkom papuziego czuba. Nagle wrzasnęła „aj“! — i cofnęła gwałtownie wstecz palce. Papuga, wśród najbardziej przyjacielskiej rozmowy, klapnęła mocno krzywym dzióbem i głęboko rozcięła Misi wskazujący palec.
Dziewczyna strzepnęła ręką, z której sączyła się krew kroplami. Ścisnęła potem ranę innemi palcami i rozejrzała się po pokoju,