Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

6

Dada twierdzi, że „Babcia“ ma takie bystre oczy jak kochany Mruczuś, bo wszystko wyczyta z oddali, gdy tylko dobrze zerknie.
Co prawda, ja umiem zerkać, jak się należy, tylko nie do książek. Wolę kiełbasę, wiszącą u naszej kucharki w komórce na haku.
Po „Babci“ opowiadała dalej o Fryderyku Miecia Drużbacka, potem Wandzia Stenówna, a potem — potem zaszło coś niezwykłego; oto rozwarły się drzwi i do klasy wszedł pan inspektor Barcikiewicz.
Okrąglutki to pan, w złotych okularach na czerwonym nosie, zawsze uśmiechnięty i wesoły, jakby wszystkie dziewczęta upewniał samem spojrzeniem, że się go bać nie potrzebują.
Ale to tylko pozory. Bo gdy po godzinie powie coś na ucho pani przełożonej, ta zaraz czerwienieje. Potem czerwienieje każdy nauczyciel lub każda nauczycielka, gdy im na ucho coś powie pani przełożona.
Dziwna rzecz, że na tym świecie zawsze ktoś kogoś musi się bać. Dziewczątka boją się nauczyciela, nauczyciel pani przełożonej, pani przełożona inspektora, a ja miotły i psich zębów.
Inspektor usiadł w ostatniej ławce, a nauczyciel odchrząknąwszy, wyszeptał:
— Panna Ela Sobczyńska.
Ela podniosła się, dygocąc.
— Proszę mi coś powiedzieć o Fryderyku Wielkim.
Rozgniewałem się; wszak już o tym Fryderyku była dziś mowa, więc poco jeszcze raz? Jedna tylko Ela była zadowolona. W ciągu pięciu minut terkotała bez zająknienia: trrrrrr... Tak się zasłuchałem, że mało co nie usnąłem w zarękawku, a byłoby to najlepszym dowodem mego uznania bo ja zwykle, słuchając pięknej muzyki albo pięknej odpowiedzi w klasie, zasypiam. Dada, bojąc się widocznie inspektora, schowała mnie za siebie i okryła mi głowę szalikiem. Początkowo nie sprzeciwiałem się tej pieczołowitości, ale potem, gdy dobrze nachuchałem w szalik, zrobiło mi się tak gorąco, że musiałem wyjść z loży na świeże powietrze, a stało się to w chwili, gdy nauczyciel wywołał nazwisko Dady.
Wyskoczyłem na ławeczkę i wyprostowawszy kości, ziewnąłem zlekka. Klasa zaszemrała przyciszonym śmiechem. Nauczyciel otworzył tak szeroko oczy, jakby był kotem i ujrzał myszkę w ciemnym pokoju.
Na szczęście ozwał się w tej chwili dzwonek.