Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ruszyli przed się i prosto szli, nieba nad głowami szukając. Aż gdy w nocy z lasu się wydobyli i w obcej jakiejś stronie wolnem powietrzem odetchnęli i skały prostopadłe gwiazdami poiskrzone ujrzeli, w żałości, pamięci i uwielbieniu zawiedli:

Janosik, Janosik, twoje biłe ruce
budom otwiérały kupieckie truchlice,
kupieckie truchlice i kralewskie składy
budzies se otwiérał Janosicku młady!

I szli wgórę bez chleba i wody, prąc się w skały mimo noc wyżej i wyżej, gnani okropną myślą, która bryzgała w ścianach zsuwistych, złomach ruchomych śmierć kołysających i zawisach urwanych, pod któremi gromadziła się czarna noc, chwytająca widne w świetle gwiazd stopy, zamknięta oczom przerażonym martwą, skrzesaną w niezmierzoną głąb głuszą.