Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Potoście przyszli?
— Poto.
Weronka zatrzymała się.
— Janosik — rzekła — dziesięć lat — —
— Samo tak pachnie ten las i potok sumi — odpowiedział. — Ja kiek nad nim stanon, to sie mi widziało, zejek go nie odhodziéł nigda.
— A nie słyszeliście go dziesięć lat — —
Wezbrało Janosikowe serce.
— Weronka — rzekł — bacycie wy?
Smukła kobieta odwróciła głowę.
— Bacycie wy?
Głos Janosikowi, hetmanowi zbójeckiemu, zadrżał nieco.
— Coście wy musieli przez ten czas — — szepnęła półgłosem Weronka.
— Ale ja sie obiecał wrócić i hawek; wróciłek sie.
Głowa Weronki pochyliła się mimowoli ku ramieniu Janosikowemu.
— Stara już jestem — rzekła.
— Niéma wam jak siedem dwaścia.
— Dużo.
— Ja bacem. Hej, dziéwce — rzekł Janosik, obejmując Weronkę wpół — ja o tobie nigda nie zabacył, za te casy. A tyś o mnie pamientała?
— Pamiętałam.
Ogarnąć ją rękami, przycisnąć do siebie, uca-