Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie, ani co jego braci hań Orawcy pobijom. Ba jom fciał zdaleka pociesyć.
— No — rzekł Maciek — ono samo przydzie. Świat niesie. Jedno ze świata idzie, drugie sie w sercu rodzi — — jyno co pote jedno do serca, a drugie we świat gras.
— Abo i nie we świat — powiedziała Krystka.
Jadwiga zaś schyliła nieco piękną twarz ku wysokim piersiom.
Na ten widok zadzwonił Maciek po strunach smyczkiem.
— Słysys? Gra — rzekł stary Nędza do żony w izbie, na pościeli spoczywając. — U nas w Polsce lud przysprostawy, padajom, ale zdatny. Jeden z drzewa Matke Boskom ustrugał, drugi gra, co sie jaz nie zal przysłuhać.
— Haj — odpowiedziała Nędzowa. — Ale mnie o Janosika bojno. Coby ka o zdrowie, abo, broń Panie Boze, gorzy o zycie nie przyseł.
— Wiés, stara — rzekł Nędza — jaskółka z błota gniazdo ulepi, a drózdz po lesie gwizda, ale ony oba ku orłowi nic nie płacom. On po niebie leci i kozy dzikie bije i nad ptakami je królem.
— Haj, haj — pokiwała stara Nędzowa dumną głową — ale to dziecko...
Gdy zaś cicha noc nadeszła i nad całą zagrodą Nędzów Litmanowskich spokój zapanował, a Wojtuś spać do tryka i stryny poszedł, Maciek