Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Uwiodłeś ją? — pytała Sieniawska z przerażeniem.
— Ja mu sie dała, sama. Okfiarowałak sie mu — jus nie panna. Pan Kostka mi wieniec z coła sjon, w Ciorśtynie.
— Gdziem cię buławką ugodził — odezwał się Sieniawski.
— Hań.
Sieniawska rozszlochała się. Co słyszę! Czego się dowiaduję! — powtarzała wśród szlochań.
— Nie płaccie, pani... On wam to kie opowié — we wiecór. Bedziecie sami. Opowié, jako my się poznali i ka, na polanie, blizo Toporowyk Stawków... Opowié, jako my się shadzali i jako béło... Pote pan Kostka prziseł — hłopów ratować... On zgromiéł górali, co ig mój brat Sobek wiód panu Kostce na odsiec, twój mąz... Pote mie porwać fciał, posłał zołmirzy... Pote my sie ze sługi, z Tomka, dowiedzieli, ize je jest w Zaborni — hań ja go zatrzimać posła, nie puścić w Hrube... Tomka mój brat zabiéł.
— To on? Mówiłaś, że go niedźwiedzica rozszarpała. —
— Haj. My béli te niedźwiedzie, z brate moim. Pote jek z Janosike Nędzom Litmanowskim posła, panów bić — tobie strzéc...
— Jakto?
— Jaby tobie nie béła dała włosa z głowy sjońć.
Sieniawski kolana Marynine całować począł.