Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Stój! Czekaj!
I schwyciwszy szarawary i buty na się, karabelę przy łożu złożoną z pochwy wydarł i ku kotarze przystąpił.
Rozchylił lewicą fałdy kotary, w prawicy gotową do sztychu broń trzymając.
Jasny pełny księżyc padał w okno i świecił w komnatę: Sieniawski ujrzał postać kobiecą.
Cofnął się przerażony tym widokiem niespodzianym.
— Wszelki duch Pana Boga chwali! Kto tu!? Widziadło!? A kysz!
Lecz gdy między fałdy ręką pchnął, żywe ciało natrafił. Uchwycił wtedy niżej łokcia postać stojącą i wyrwał silnie ku sobie, a wówczas przy miesiącu poznał Marynę.
Nóż wbity tkwił jej nad gorsetem w piersiach po lewej stronie.
— Chryste Przenajświętszy! — krzyknął Sieniawski. — Co to!?
— Ja — rzekła głucho Maryna.
— Maryna!? Ty przebita!?
Poznała ją młoda pani i z wybuchem przypadła.
— Marynka!?
— Znasz ją? — zapytał mąż.
— Znam. Służyła u nas.
— Ona? Ty? Maryna tu? Tu? Skąd?