Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 5.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



Nieznanych, niepojętych, ledwo widnych lądów
widnieje mi daleko skraj siny w przestrzeni;
niema tam wież nadbrzeżnych, wieszczbiarek wylądów,
niema portów przystannych, ciosanych z kamieni.

I niewiem: kwieci się tam jakie zboże? kwieci
złotopienna pszenica? jęczmień złotowłosy?
Żniwiarzom śpiącym w polu, gdy się rosa świeci,
czy się śni, że na oczach mają gwiazdy z rosy?

Jestli tam dąb szumiący i klon rozesłany
koroną na błękicie, jak baldachim wonny?
Są tam jakie kościoły? są jakie kurhany?
Są dzwony-Archanioły? są pieśni-Madonny?

Niewiem, ale przed duszą w oddali, w oddali
ten ląd nieznany smugą widnieje mi siną,
i oczy ponad wszystko, co je w słońcu pali,
lecą tam — — tam szukają czegoś — — za głębiną...


∗                    ∗