Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 5.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



VI

Zdaleka od ludzkiego zgiełku i mrowiska,
arystokraci swego ja i swojej woli,
chodźmy, o pani, w wieczór, gdzie na trzęsawiska
wybiega błędny ognik wśród świateł luczjoli.

Chodźmy, o pani, w wieczór, gdzie się cicho sieje
pomiędzy pola strumień i gwiazdy unosi,
szum cichy i głęboki przysyłają knieje,
i sierp księżyca trawę szklistym blaskiem kosi.

Tłum urękawiczony i ukrochmalony,
kolorem parasolek, staników i krawat
zdumiewający żaby, słowiki i wrony
i gaszący narcyzy, mak polny i bławat:

Pożegnajmy, o pani... wraz z jego codzienną
nudną intelligencyą i mieszczańskim sprytem,
i chodźmy gdzieś na ziemię patrzeć cichą, senną,
zamajoną zielenią, gajami i żytem.