Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Gość.

Ten dawny, dobry gość przychodzi do mnie,
Siada naprzeciw i ręce zakłada;
Ten dawny, dobry gość, ta sama, blada
Twarz i te oczy, tak smutne ogromnie.

Patrzymy na się... ileż to my razy,
Ileż to godzin tak, jak ot w tej chwili,
Tak my na siebie patrząc, przepatrzyli
I nie mówili nic — czem są wyrazy?!

Mój gość, ta postać cicha, smutna, blada,
Patrzy mi w duszę i tak mi w niej czyta,
Jak kochająca w kochanku kobiéta —
Karta po karcie dusza się rozkłada.

I wszystkie swoje wyjawia gorycze,
I wszystkie smutki i tę swoją całą
Dziwną tęsknotę, której nieba mało,
I wszystkie swoje pragnienia dziewicze.