Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ja pierś jest jak gmach olbrzymi, w który cała bezbrzeż bólu wchodzi. Ty wiesz to.
O nocy, nocy! Albo mi wydrzej z oczu łzy, albo niech gwiazdy twoje spłyną łzami z niebiosów i pochłoną mię w fali. Chcę przepaść w łzach.
A ty Maryniu śpisz...
Cóż się więc stało? Oto, aby tę kobietę móc nazwać moją, aby móc ją nazwać moją żoną, aby móc wgryźć się w jej usta i zalśnić się w jej duszy, aby móc tulić jej rączki do ust i wtopić się w jej serce, aby móc ją posiąść i być przez nią posiadanym, co jest może jeszcze większą rozkoszą, aby móc ją objąć i być przez nią objętym, co jest może jeszcze większem upojeniem; aby czuć, jak ona mdleje ogarniając mię i przygarniając ku sobie, jak ona wchłania mię w siebie i wsysa mię, wgrąża w siebie oczami, ustami i całem ciałem; aby czuć, że kiedy ja bez sił na jej piersi głowę kładę, to ona nie bez sił, ale bez oddechu, bezprzytomna prawie ją przyjmuje; aby żyć jednem życiem, jedną myślą, jednem wrażeniem i jedną wyobraźnią, jednym tchem, jednem światłem i jedną nocą, jednem istnie-