Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ków, albo człowieka, któremu nie chcą dać żadnych obowiązków dlatego, że się włóczy?
A jeżeli się już ciało nie zawsze włóczyć może, niechże się przynajmniej włóczy duch! Jak ów szalony statek francuskiego poety, co przebiegł wszystkie morza płomienne i świetlne, niech duch przebiega niezmierne morza wyobraźni! Choć, co prawda, jestto wygrać na domowej ruletce en plein 180 fasoli za pięć... Wygrało się, tylko że — fasolę.
Nie wiem, dlaczego pan Tadeusz z Pana Tadeusza, w soplicowsko-litewskim zapale napada na cyprysy i porównywa je do „lokaja Niemca we dworskiej żałobie“? Jest to tak piękne drzewo, że równie piękne są chyba limby nad Popradzkiem jeziorem. Kiedy z Monte Pincio spojrzałem przed siebie, zdawało mi się, że śnię, że Boecklin wymalował i te cyprysy smutne i takiej ogromnej melancholii pełne, i te łąki zamyślone, i te wzgórza w łukach falistych, i to niebo ponure, sino-szafirowe, ponsowemi obłokami przedarte, niebo, które trzyma w sobie burzę, jak lew gniew, a na którem wisiał w przestrzeni olbrzymi płat tęczy, wyrwa z łuku, przepadłego w odmęcie szarych obłoków, postrzępiona, jak kolorowy i krwią zbroczony sztandar, który wiatr