Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sobą. Wesołość, radość, zdrowie potężne i namiętna ochota i zdolność życia hulały, z hulania przechodziły w szał. Szczepan Ustupski z Ustupu, niemłody już chłop, ale w barach jak wół, Capkulę na ręce porwał i z nią hajdukował za jakimś tancerzem. Jasiek z Podwilcnika w zębach stół ze wszystkiem, co na niem było, próbował dźwignąć. Staszek Topór na rękach do góry nogami chodził, a Marduła w miejscu do wścieknięcia nad głowy ludzkie podskakiwał. Zośkę Jacinową, babę dzietną, tak nabrało, że na Maćka Karkosa, parobka, piersiami padła i przygniótłszy go ku ścianie dyszała na nim: tyś mój! tyś mój! Zaś Milcia Wojdyłówna trzem parobkom naraz wynieść się na rękach z izby dała, z pod oczu matki, która wołała pijana:
— Ino hłopcy po młodsemu, po młodsemu!
Stary Wojdyła, dziadek martwo narodzonego, ze starym Byrcarzem, teściem Krzysia, objąwszy się za szyję, na śmierć pijani, pod ławę się zwalili i tam jeszcze nos w nos śpiewali żałośnie ciągle to samo:

Byłaby ja była, cobyk jesce usła,
ino by mie mama gałęziom przehlusła!

Nieopodal zaś młoda Wojdyłowa z matką męża kłóciły się ząb za ząb, coby z dziecka było, gdyby było żyło, czyby się było podało