Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chciał; ale on się dziewek warował trochę, bo zdrada przy tem.
A onej Weronki z Rabsiku zapomnieć nie mógł.
Co sie z nią stało? Żali była dalej u ojców w lesie, żali się wydała za mąż i gazduje gdzie na jakiej leśniarce, albo na gazdowstwie rolnem? Żali żyje? Żali umarła? Żali piękna taka jak była?
Nieraz się o niej Janosik Nędza zamyślił, bo co mu ona rozkoszy przez parę godzin dała, tego mu wszystkie potem dziewki i mężatki razem wzięte nie dały, a urok ich był ku urokowi Weronki, jak wszystkie kwiaty w ogrodzie ku róży ciemnej.
I często mu Sablik spizkie pieśni grać i śpiewać musiał i ponauczali się ich jego towarzysze od Sablika i jego siostry stryjeczne i mały czeladniczek, a nawet matka, często nuciła przy tkackim warsztacie kądzieli, albo podczas rafania lnu. I kiedy Janosik co zamyślał, medytował nad czem, kazał sobie śpiewać. Przy pieśniach Weronki z lasów spizkich namyślawszy, siał postrach od Liptowa przez Cisę, Dunaj, aż po Bramy Żelazne u tureckiej granicy.
Nie tylko strach o głowę Janosika Nędzę wstrzymywał od szukania Weronki — była córką leśniczego, w pańskiej służbie, a leśniczy był z powołania wrogiem nie tylko kłusownika, ale i zbójnika. W nienawiści, odrazie i wzgar-