Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

we świecie, na Spizu u jednego leśnickiego, co my u niego na polowaniu béli, Jarząbek ze Zycańskiego, stryk Jaśków, Wawrzek Nędza niebioscyk, a i Jasiek béł, takie jesce hłopcysko, nie béło mu osiemnoście roków. Ci hań w takik lasak siedzom, co moze trzi dni na syćkie strony iść, zacym z lasa wyjńdzie. To jest lasy grafów Palfik, Erdedyk, panów Maryasik, a i biskupie. Do tyk hań nie dojdzie nijaka wieść. O wojnie sie dowiedzom, kie sie juz skońcy, o morowém powietrzu, kie sie kajsi w morzu utopi. Miał hań ten leśnicki trzi córki: jednej béło Irma, miała jasne włosy, jak len, drugiej Weronka, miała corne warkoce mieniące, trzecia béła młodso, Juczi, Ulka po nasemu, i brat béł, hłopiec, Andryś, co na harmoniji grał. Ony ten pieśń śpiéwały. Haniok ciho, jacy ino potok pod dom sumi i drzewa nad nim. Do nieba ino ponad wiérchowce widno, paproć w pas, a pustki co strak. Dziéwki płótno przędom i śpiewajom, pieśń po pieśni. Zamnozyło sie hań dzikik świń i ryły po polak, bo ik béło tysiące, i odkazał po nas stary grof Palfi, ze my strzelcy. I poleciał s nami Jasiek, bo to béło ciekawe.
— Ładne béły dziéwki? — zapytał Krzyś.
— Do cudu!
— Jakoz sie hań ta leśniarka nazywała?
— Rabsik. My hań krótko béli, ino jedne noc, bo my haństela daléj pośli, ku Batyzow-