Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nikomu nic nie pedziała,
do matusie pobiezała.
Matko, matko, maci moja,
cy som bracia wszecy doma?
A nie syćka! A pre keho?
Pre Janicka nomłodsego.
Juz w Luptowie wyzwaniajom,
Janosika łapać majom.
Juz w Luptowie wyzwonili,
Janosika ułapili,
ułapili, juz go wiedom,
trzy dziéwcatka za nim idom.
Jednej Hancia, drugiej Marcia,
trzeciej malowana Tercia.
Hancia płace, Marcia kwili,
Tarcia sie mu trzymie syji.
Nie płac Terciu, serce moje,
co ty widzis, wszecko twoje!
Nic nie widzem, te horićku,
te niescęsne siubienicku!
Kieby jo béł dawno wiedział,
ze jo budziem na niej wisiał,
dałbyk jo jom odmalować,
śrybłem, złotem wyobijać.
Ode spodu talorkami,
a od wiérchu dukotami,
a na wiérchu złotu kawku,
gdzie połozem swoje hławku...

Krzyś z szeroko otwartemi oczyma, z półuśmiechniętą, rozchyloną gębą wpatrzony w Sablika i w dziewczęta, w niemym zachwycie słuchał pieśni z za Tatr zkądś przyniesionej, łowiąc każde słowo, łowiąc melodyę, aby nic