Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie, zwaliwszy piece, zrujnowawszy piwnice, stajnie, chlewy, zabrali kozacy nieprzytomnego jeszcze prawie Sulnickiego między siebie na konia i kłusem ruszyli ku drodze, którą przybyli, unosząc łup, co lepszy...
Teresia, ujrzawszy dom Toporów otoczony żołnierzami, za których wzięła Sieniawskiego kozaków, przerażona cofnęła się w las, a słysząc, że ją gonią, wpadła do starego opuszczonego lochu, kędy podobno niegdyś, osiadły tu szlachcic, Płaza, banita, wino chował w beczkach. Loch w gąszczu, między dwoma wykrotami po wietrze halnym, uszedł uwagi kozaków. Tak im się też dziwnem wydało, żeby ktoś im poprostu z oczu znikł, że niebardzo tropili, od razu mamonę czarcią przypuszczając.
Długo siedziała w lochu Teresia, nim się wychylić odważyła, a gdy ostrożnie ku krajowi lasu podeszła i przekonała się, że nikogo naokół niema, pobiegła ku domowi Toporów i trupa starego Topora w progu ujrzawszy, wrzasnęła z przerażenia i trzęsąc się cała jak od zimnicy, popędziła w uroczysko leśne ku Marynie.
Niedługo potem stara Toporowa, Sobcockula, z odpustu z furmanem, małym pacholikiem, niemową, bo reszcie czeladzi pozwoliła w Ludzimierzu jeszcze pozostać, w obejście wjechała.
Na widok mężowego trupa i wnętrza domu zrąbanego i zniszczonego: w bezwładzie i skostnieniu członków upadła na twardą glinę sieni