nach marszałek Łętowski, sołtys z Chochołowa Jędrzej Kojs, z Białego Dunajca Pawlikowski, z Białki Nowobilskich trzech, z wójtem sołtysim Maciejem, Zych z Witowa, mieszczanie nowotarscy, wójtowie niesołtysi i z mnogich jeszcze wsi gazdowie znaczni, a na rogu stołu Sobek Topór, owce i bacostwo Smasiowi zwierzywszy, szerokiemi barkami wszystkim górował.
Urada szła, wino, piwo i gorzałka sprawiedliwie potokami się lały, którą bogaci sołtysia i gazdowie dawać kazali. Naleciało się bab mieszczanek, baby także od wsi przybyły za chłopami, a Podhalanki skalne wierchowały nad wszystkiemi wysoką głową i jasnem licem, szafirowemi jak z ognia oczyma i wysokiemi, pełnemi dumy i siły ramionami. Szyję też pojedna całą w dukaty węgierskie obwieszoną miała, że gdy kroczyła, to jak złoty dzwon dźwiękła.
Pośród nich Maryna Toporówna podobna do jodły bujnej królowała.
Dziesiątki tysięcy ciupag i kos do stóp Kostki kłoniono.
Potężnym się czuł, królem już prawie.
Róg jego z czorsztyńskich murów jak grzmot uderzy...
Wtem chłopi, Podhalanie, ryknęli ogromnym chórem:
Wto pije, to pije, pijom Podhalanie,
dali se powiesać ciupazki na ścianie!...