Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Janosik król Tatr.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Szczęśliwa i radosna młodość pana Kostkowa na zamku się cieszyła. Potęgą się czuł, sławę nieśmiertelną przed sobą widział. Cieszył się jak dziecko.
W ręce byłby klaskał, a cebulooki, klapouchy, minogogęby, mały, gruby, krostowaty i finezyjno-ironiczny Jozue Zbarazki śmieszył go nad wyraz. Sam nie wiedział, czy się bawi w rewolucję, czy to prawda? Jest li mesjaszem chłopów, panem Czorsztyna, wodzem setek tysięcy — czy paziem królowej Cecylji w Warszawie, w wojnę turecką z towarzyszami grającym? Krótko, nagle, jakby przez sen się działo...
Wpadł Kostka po napisaniu swego uniwersału z kancelarji Platemberga i na Józkową Nowobilską trafiwszy, pod boki ją chwycił i kręcić babę zaczął, a pokrzykiwać: hop! hop! — że myślała, iż oszalał.
Aliści niedługo miał się czas cieszyś sobą młody pułkownik.
Z krzykiem: Żołnierze idą! Żołnierze idą! — przybiegł wysłany po jaja na wieś chłopak, co przy Kostce służbę pachołka pełnił. Wpół godziny później dragoni, piechota, puszkarze z dwoma działami zamek otaczać poczęli — w tysiąc ludzi blisko pod wodzą pułkownika biskupiego Jarockiego.
Ksiądz biskup Gębicki, po niesławnym odwrocie Jordana z pod Czorsztyna, wielki alarm podniósł. Wysłał 250 piechoty pod Czorsztyn, a do podstarościego i sędziego grodzkiego krakowskiego list pchnął: „Z Krakowa d. 30 Junii 1651. Czorsztyn ubieżono i zbójcami osadzono! Posłani ludzie nic nie wskórali i ten ogień tli się. Dla miłości i ratunku ojczyzny, przybywaj, przybież W. M. Pan, bo to straszny ogień!“
Popędził goniec do króla, rozesłano do wszystkich proboszczów po wsiach, aby z ambon przeciw buntowi wołali i lud powstrzymywali, a za 250 wyprawionej piechoty wy-