Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Janosik król Tatr.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dni woda gazdowała niszczącą potęgą, niczem nie odparta, niczemu nie podległa.
Z Nędzowego Gronika w Kościeliskach, z wysokości nadwodnej patrzał na to Janosik i słuchał, pozberkując obuszkiem ciupagi po kamieniach przed domem.
Głód jął się szerzyć od północy Tatr polskich i przybierać rozmiary straszne, ciągnąc za sobą śmierć, co sie jaze potem zalewała od prace.
Janosik Nędza Litmanowski rozdawał, co miał. Dawał z gestem króla, wspaniale, chciał, aby wiedziano, że biorą i od kogo. Rzucał skarby z miną wielkiego pana, którego żadna klęska ziemska dosiąc nie może, który nie obawia się niczego i od niczego nie jest zależnym. Ale choć było tego mnogo, była to kropla w morzu nędzy i wyczerpało się wkońcu.
Wówczas Janosik począł myśleć. Począł myśleć więcej i głębiej nad tem, co mu jeszcze w zimie w głowie błyskać jęło.
I pewnego popołudnia poszedł ku izbom, gdzie mieszkały nieopodal jego domostwa siostry jego stryjeczne, Krystka i Jadwiga Nędzówne, z bratem młodszym Wojtkiem.
Zastał je w czarnej izbie na warsztacie przędące, a Wojtuś pod oknem kozikiem łyżnik strugał.
— Niech będzie pochwalony! Co ta u was słychać, dziewczęta? — zapytał Janosik.
— E, nic ta takiego, bracie. A tobie jak lepiej? — odpowiedziały dziewki.
— Bieda na ludzi przyszła — rzekł Janosik.
— Ej bieda, bracie, bieda — powtórzyła Krystka.
— O, bo bieda — dodała Jadwiga.
Westchnęły znowu obie.
— Dziewczęta — ozwał się po chwili Janosik. — Zaśpiewajcie o zbójnikowi, o Janosikowi.