Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Erotyki.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
 K 


iedy na oczy srebrno-szafirowe
spuści powieki i na wznak upadnie
i leży miękko, sennie i bezwładnie,
lekko schylając ku ramieniu głowę —

a płomień światła, co nad nami płonie,
półnagą sroi ją w światła i cienie,
i ledwo znać jej białej piersi tchnienie,
widnej w przejrzystych koronek osłonie:

wówczas ma w sobie taki urok boski
i takie dziwne piękności i czary,
że, zda się, jakiś malował ją stary
anioły w duszy noszący mistrz włoski.