Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

raz po razu, schowane w skórzanym futerale, i znów prosił Mordki, żeby pił. Sam mu nawet osłodził. Mordka spojrzał na to „coś“, wypił... i jeszcze wypił. W takiem miłem towarzystwie można wypić całą mykwę herbaty!
Dopiero przy piętnastej szklance szlachcic spytał o wyrok, zaczął układy. Mordka przystał na wszystko, bo potrzebował co prędzej wyjść na dwór. Podpisał prolongatę na cały rok bez procentu... a w dodatku przyjechawszy do domu, musiał posyłać po doktora.
Radzili mu, żeby dziedzica z Wilczych Dołów zaskarżył o „gwałt“. Nie usłuchał, bo gwałtu nie było... Szlachcic prosił tylko, żeby pił herbatę, a że drzwi zamknął, bo się bał przeciągów. Wprawdzie było „coś“ w futerale ze skóry, ale szlachcic sam mu później opowiadał, że to była angielska rękawiczka.
Zresztą nie było świadków, był dobrowolny układ w cztery oczy.
Czyż nie należy pracy, dokonanej z nadwyrężeniem zdrowia, uważać za ciężką?
Po tym wypadku Mordka Echt już nigdy sam nie jeździł na układy, lecz brał dla towarzystwa Kiwę Bobika, faktora, a nawet częstokroć zwierzał mu prokurę asysty przy „zajęciach“.
Niemniej trudnym, choć mniej niebezpiecznym wydziałem pracy Mordki bywała subhasta. Pracy