Strona:Kazimierz Brodziński - Wiesław i pieśni rolników.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
24
WIESŁAW

Jan się zapytał na laskę schylony:
«Jak ci się zdaje to nasze siedlisko?
Chata Wiesława już tu bardzo blisko.» —
Ale Halina w jednę patrzy stronę
Bijące łono, usta otworzone
Poznać dawały wielkie zadumienie,
Błogie się w serce cisnęło wspomnienie
Nie mogła mówić, bo w takowym stanie,
Każdy jéj oddech zajmowało łkanie.
Daléj przy miedzy na przeciwko chaty,
Stoi krzyż Pański pochylony z laty,
Wokoło wierzby i zielona trawka,
Tam wiejskich dzieci niedzielna zabawka;
Tu już Halina pada na kolana,
W dłonie uderza i mówi do Jana:
«Mocny mój Boże! toć moja rodzina!
Gdzie moja matka, gdzie matka jedyna?
Jeśli już w grobie, na grób jéj pójść muszę,
Tu utęsknioną niech wyzionę duszę.
Tu się bawiałam, tu zbierałam kwiatki,
Ale nie widzę rodzicielskiej chatki:
Bo tu inaczéj wszystko dawniéj stało,
Nie tak, jak mi się w pamięci zjawiało.» —
Tu Jan o ziemię kij i czapkę rzucił.
Klęknął i pod krzyż łzawe oko rzucił,
«Tu naprzód, rzecze, na kolana padaj,
Tu już nie pytaj, ale dzięki składaj!
Widzisz tę ziemię, jak jest wydeptana,
Twoja to matka, matka żałowana,
W modłach za tobą tak ją wyklęczała;
Bóg nas doświadcza, Bogu zawsze chwała
Bóg litościwy i ciebie ratował,
I ojców twoich przy zdrowiu zachował,
Wzmogli się znowu po niszczącym boju
Z sierotą dzieląc owoce pokoju;
Chatkę i córkę stracili w potrzebie,
Dziś w nowéj chacie uściskają ciebie.» —
Klękła Halina, Wiesław za Haliną,
A zamiast modłów łzy z oczu im płyną