Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Franek (mówi prędko i energicznie).

Dzięki Bogu, żadnej. (kładzie na stole paczkę). Zkąd wyrwałeś taką doskonałą budę? kto tutaj mieszka?

Adaś.

Dom ten należy do mego wuja, brata mamy.

Franek.

Aha! więc znasz każdy kąt...

Adaś.

Niekoniecznie, bo wuj nabył ten dom przed miesiącem. W każdym razie jednak, możemy być spokojni.

Franek (uderza Adasia po ramieniu).

Zmyślny chłop, choć na to nie wygląda! Zmyślny, daję słowo. Jabym w całej Warszawie takiego miejsca nie znalazł.

Adaś.

Widzisz, że umiem sobie radzić! aha! widzisz! (n. s.) Myślał, że jestem niedołęga i tylko na niego patrzę. (głośno). W tej izbie mieszka stróż, mój wielki przyjaciel.

Franio.

Przyjaciel? masz tobie!... Jak tylko z przyjaciołmi porozumiewać się zaczniemy, wydadzą nas i wszystko będzie na nic.