Konieczną jest instytucya samopomocy w zakresie jak najszerszym, aby mogła dać zatrudnienie różnorodne, opiekę, pomoc, rad ę, pomieszczenie, słowem w wypadkach i sytuacyach rozmaitych odpowiedni ratunek. By nauczycielki, wyczerpane pracą pedagogiczną, nie szukały napróżno zarobku po świecie, jak żebraczki bezdomne, powinny ją znaleźć w obrębie kooperacyi zawodowej.
Zacząwszy od szkół własnych, czytelni, księgarni nakładowych, wydawnictw naukowych, drukarni, pensyonatów, letnisk, schronisk (z uwzględnieniem osób postronnych, niemających rodziny), klubów z restauracyami, tanich kuchen, dalszy rozwój instytucyi otwiera pole do zakładania sklepów, pasiek, ogrodów, kolonii rolnych, pracowni krawieckich, pończoszniczych — i tak bez końca.
Zdaje się, że w tych warunkach nie brakłoby miejsca dla żadnej z litości godnych istot, które dziś bywają ciężarem sobie i ro dzinom. Bo nawet dla chorych znalazłoby się kuracyę tanim kosztem, gdyby w miejscach kąpilowych, pośród lasu, na piaskach pourządzać pensyonaty, sanatorya i obok osób postronnych, płacących za swoje utrzymanie, lokować kooperatystki.
A dla zmęczonych pobyt taki byłby rajem — źródłem energii, wzmocnieniem, pokrzepieniem na czas dłuższy i wielką otuchą.
Czy plan nasz jest do wypełnienia możliwy, czy też wzięty z dziedziny baśni?
Strona:Karolina Szaniawska - Rzeczpospolita nauczycielska.djvu/9
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.