Strona:Karolina Szaniawska - Ratujmy się sami!.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sze rodzin polskich włóczą się po najpiękniejszych miejscowościach Europy, obojętne na cuda przyrody, odczuwające słabo cuda sztuki i, żądne jedynie nowości. Za nią jedną gotowi dążyć niezmordowanie, wyprzedzając jedni drugich.
Stępiwszy resztki wrodzonej wrażliwości estetycznej, rzesze naiwne, pozorami wykwintu świecące jak próchnem i osłaniające niemi czczość i pustkę ducha, przenoszą się z wagonu do wagonu, z hotelu do hotelu, z kraju do kraju — niemal drzemiąc.
Szczery zachwyt, entuzyastyczne uniesienia obce są tym ludziom. Ani toń morza, ani majestat gór spiętrzonych, nie przemawiają do nich potęgą swego uroku. Bo i kiedyż mogły przemówić do nich? w jakiej szczęślwej chwili mogły zostać odczute, zrozumiane?
W dobie lat dziecięcych, w małym podróżniku, groźny pomruk fali, harde wyżyny gór budzą przedewszystkiem trwogę. Drży on i cofa się... Lęk wszakże trwa niedługo, zostaje wyśmiany — na tem koniec.
Nikt malca nie stawi oko w oko z zachodem albo wschodem słońca, z firmamentem zasianym gwiazdami, albo wściekłością burzy, nikt nie uczy patrzeć na piękno, podziwiać je i kochać, jako dar, jako szczęście, uciechę i ozdobę życia... Dziecko, do którego natura przemówiła, zdmuchnięte odrazu, zgaszone i wystygłe, zbiera muszle na wybrzeżu, lub chodzi wystrojone po deptaku modnym. Nie dostrzega już zjawisk, które je w pierwszej chwili przerażały, nie widzi potęgi natury ani jej piękna.
Wiek młodzieńczy, sam przez się, takiemu dziecku zgaszonemu krainy czarów nie otworzy — czasem jednak, choć w ogóle rzadko, traf postawi na jego drodze kogoś, kto klucz Sezamu posiada, wprowadzi je i zechce być mu przewodnikiem. Lecz w warunkach, jak wspomniane, traf powyższy, bywa raczej powodem do komplikacyi trudnych, niż trafem szczęśliwym.
W wieku dojrzałym coraz bardziej lubi się wygody; podróż dalsza lub wycieczka krótsza potrzebną bywa jednak z nudów. Ale uczyć