Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Patrzcie, rzekł, jak gdyby zapomniawszy, o czem była mowa, ile stworzeń ten szewc poczciwy karmi swoją pracą, ile misek musi przygotować szewcowa.
— Wielka rzecz! zaświergotała szczyglica, lubiąca kłótnie — własnym dzieciom dają i sami jedzą.
— A chłopaki?
— Chłopaki są do roboty, więc jeść im dać trzeba.
— Tam, w kącie, jakieś białe stworzonko oblizuje talerz — dorzucił Tluś.
— Napatrzyć się nie mogę! zawołała Mia — takie wesołe i zręczne!.. Skacze leciuteńko...
— I białą łapką zabawnie się myje! wołał Milutek — Bardzo go kocham.
— To on.
— Kto? kto?
— Nieprzyjaciel ptaków.
— Tatko żartuje, zaświergotał Tluś. Milszego stworzenia niż biały mruczek, dotąd nie widziałem.
— Ten biały mruczek (ludzie go zowią kotem) używa na złe swego sprytu i zręczności. Chociaż jeść mu dają, by tępił myszy, szkodnice ogromne, on i za