Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wrócił, ktoby w każdej chwili o nasi pamiętał!
Józefowa ucałowała dziewczynkę, rada widać prośbie.
Robaczku mój, odparła — nie martw się, nie martw — z wielkiej uciechy głupstwa plotę. Siła już lat dźwigam, ale może Bóg miłosierny jeszcze pofolguje.
— Pofolguje! pofolguje! zapewniał Tadzio. Uspokój się, Kociu, Józefowa wróci z nami i zawsze z nami będzie, a gdy dorośniemy, zabierzemy ją od rodziców i damy kącik spokojny na stare lata.
— Ja to zrobię! dawno już postanowiłem, rzekł uroczyście Romek.
— Bardzo przepraszam! zawołał Tadzio — Józefowa nie była twoją, tylko moją nianią.
— I moją! i moją! pamiętam doskonale, powtarzała Kocia. Wszystko, co chcecie, wam ustąpię, Józefowej nigdy; — ona musi być przy mnie, musi ze mną razem mieszkać.
— A gdzież panienka od mamy się wyprowadza? pytała Józefowa żartobliwie. Może za daleko dla mnie starej?
Kocia stuknęła się palcem w czoło.