Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Nacia.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ksiądz proboszcz był także zaciekawiony. Wszyscy pytali.
— Co to jest kocia służka?
Natalka, zakrztusiwszy się wodą, uciekła, zostawiając gościom nierozstrzygnięte pytanie.
— Józia nam wytłomaczy! zawołał ksiądz proboszcz. Taka rozsądna dziewczynka musi wiedzieć.
— Dalej Józiu! nalegał pan Adam.
Dziecko się zawahało.
— Powiedz, aniołku — prosił wikary. Ponieważ wszyscy żądają.... a musi to być bajeczka zajmująca....
— Nie bajeczka wcale!...
— Tem lepiej, więc historya prawdziwa.
— Kiedy, bo nie wiem, czy można.
— Trzeba! zadecydowano chórem.
— Kocia służka i kanarkowa, to — ja.
— Cóż znowu?
— Tak. Bo Natalka miała racyę, że jem chleb darmo — a ja przecież zawsze zarabiałam.
Goście spojrzeli po sobie.
— Doprawdy? pytał ksiądz.
— Tak. W domu ciocia Klara pilnowała tego codzień.
— Jakimże sposobem?
— Rano, musiałam zaraz odrobić śniadanie.
— Odrobić?!
— Nosiłam ziarna kurom i stałam przy nich tak długo, aż wszystkie się najadły. Póź-