Strona:Karolina Szaniawska - Na całe życie.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obok niej, profil brunecika z małemi oczkami jak pieprzyki i pretensjonalną grzywką. Istny pinczerek, nie brak mu nawet obrożki w postaci kołnierzyka ostatniej mody.
To „on“ i „ona“.
Rozmyślam nad tem często i odgadnąć nie mogę, co połączyło tych dwoje ludzi.
Niestety, jak w wielu razach, tak i tutaj, wypada chyba złożyć na karb fatalności, czyli przeznaczenia, co jest tylko brakiem rozwagi ze strony obojga.
Znałem ją jeszcze za panieńskich czasów. Oryginalna to była dziewczyna, lecz nie tą oryginalnością, co to każdemu w oczy się rzuca, bo celem jej zwrócić na siebie powszechną uwagę, przeciwnie, Lola odznaczała się zawsze taktownem obejściem.
Oryginalnym był tylko jej pogląd na świat i ludzi. Czytała dużo, chcąc uzupełnić zapas pensjonarskich wiadomości, filozofka z pozoru, chłodna i rozumująca, była w duszy krańcową marzycielką.
Znała życie tylko z książek — w jej wieku to bardzo naturalne — lecz do tych książkowych poglądów chciała je koniecznie stosować.
Śmiałem się nieraz, słuchając jej optymistycznych poglądów, a chociaż zachwycała mnie ich oryginalna samodzielność, lubiłem się sprzeczać, wywołując coraz bardziej ożywioną dysputę.
Rodzice przysłuchiwali się w milczeniu, ojciec czasem tylko szepnął z uśmiechem:
— Oj młode to, młode!
Matka podziwiała tylko jedynaczkę, wpatrzona w jej jasne, pogodne oczy.
Oboje kochali ją nad życie, a że mieli się dobrze,