Wszak przyszłam z prośbą, królu,
I mówię o mym bólu!
Tere-fere!... o bólu nie słychać!
Kogo boli, ten potrafi wzdychać.
Pan ma świętą cierpliwość, że na twą gadatliwość
Nie założył dotychczas kagańca.
A co nam tam! Chodź, bracie, do tańca!
Oj, idzie blada nocka
Z wieczora do północka —
I kładzie długie cienie
Na przyźby, na podsienie...
Oj, dobra blada nocka,
Bo jest w niej Boża mocka:
Ukrzepi i posili,
Stworzeniu pracę mili.
Rade, rade, więc w gromadę
Chodźmy żywo na naradę!...
Rade, rade, rade, rade!
Ciszej-że, dzieci... Mów, biedna jagódko!
O, królu panie, dopowiem już krótko:
Gdy żyłam w szczęściu z mamą, siostrzyczkami,
Człowiek mnie zerwał i rzucił na drogę...
Teraz do swoich trafić ja nie mogę
I do gałązki tęsknię — mej matusi.
Kto to popełnił, ukaran być musi.
Kary nie żądam... Wiatr buja po lesie,
Niech mnie na skrzydłach do mamy zaniesie!